|
| |
Prolog
|
1
|
2]
|
3
Jane wstała jeszcze przed świtem. Musiała posprzątać, bo rano mieli przyjechać "goście na stałe". Dlaczego jej tata nie powiedział jej chociaż, kto to będzie? Byłaby chyba o wiele spokojniejsza, gdyby wiedziała, że to jakaś miła staruszka, której nie stać było na nowe mieszkanie za jej marną rentę. A jeżeli jedna z możliwości, o których rozmyślała przy wieczornej rozmowie z tatą - byłaby gotowa na ewentualną ucieczkę z domu.
Jane postanowiła udawać w ogóle nie poruszoną ich wprowadzeniem się, ani wcale nie zainteresowaną nimi samymi. Przestała sprzątać i stwierdziła, że dom wygląda wzorcowo. Teraz trzeba było coś ugotować. Ojciec kazał jej zrobić pyszne i wytrawne danie, więc zdecydowała się na homara. Za pierwszą próbą nieszczęsny skorupiak się przypalił, ale za drugą wyszedł idealnie. Dziewczyna upiekła jeszcze dwa rodzaje ciast i podała galaretkę. Postanowiła jeszcze rozlać drinki. Cały stół wyglądał cudnie i przez chwilę Jane chciała sama to wszystko zjeść.
Nagle usłyszała pisk opon samochodu zatrzymującego się w ich garażu. "To na pewno oni!" - pomyślała. Gorg Walter zbiegł już na dół. Postanowili powitać "gości" na zewnątrz.
Jane usłyszała dwa męskie głosy. Chwilowo jej wcześniejsze obawy umilkły. Tata będzie miał towarzystwo, a dorośli faceci raczej nie będą się z niej naśmiewać. "Co za ulga" - pomyślała. "Nie będą to ani rozwrzeszczane bachory, ani nadęte lalusiowate dziewczęta, ale niestety nie będzie to też niesprawiająca kłopotów staruszka". Przekroczyła próg domu, zobaczyła ich i nagle przewróciła się z wrażenia.
|