Prolog | 1 | 2 | 3 | 4

Rano, kiedy cała rodzina Kowalskich była już na nogach okazało się, że Aneta straciła pracę i przyszedł dość duży rachunek. Jakby wszystkiego było mało nie było na to wszystko pieniędzy.
- Przykro mi dzieci. Nie będzie dzisiaj śniadania. Nie mamy pieniędzy, a jedzenie w lodówce musi zostać, bo po południu przyjdzie do mnie mój stary, a właściwie bardzo stary kolega ze szkoły ze swoimi dziećmi. Jejku, ile to już lat minęło, odkąd go ostatni raz widziałam. Ciekawe, czy bardzo się zmienił? A wiecie, jego dzieci będą mniej więcej w waszym wieku. No, ale wracając do naszej sytuacji to nie jest dobrze. Czytałam oferty pracy i nic dla siebie nie znalazłam. Ale Dawid… - powiedziała widząc ukradkiem wychodzącego z kuchni nastolatka.
„Nie chce mi się pracować. Jaką by tu wymyślić wymówkę? Już wiem…” szybko myślący Dawid już miał odpowiedź.
- Dawidku, chyba znalazłam dla ciebie pracę, kochanie. Chyba chcesz być wysportowany, sławny i dobrze zarabiać? Prawda?
- No tak, ale mamo, ja nie chcę byś sportowcem.
- A skąd wiesz, że chodzi mi o to, że znalazłam ci pracę sportowca? Czy nie mówiłeś, że chcesz być wysportowany?
- No bo widzisz, ja szybko kojarzę fakty. A mówiąc, że chce byś wysportowany, miałem na myśli …yyy… że chcę mieć wysportowany język czyli wysoką charyzmę, żeby móc nawijać i mówić dla największych osłów zrozumiale… - tu zrobił przerwę i popatrzył błagalnym wzrokiem na Asię, która ma zawsze dobre wymówki.
- No, niech będzie. Powiedzmy, że ci wierzę, ale jest też kariera polityka i tutaj ani twoje ani Asi wymówki nie pomogą. Uwierzcie, nie jest nam łatwo a chyba nie chcecie, żeby było nam jeszcze trudniej, bo przyjdzie komornik…
- No niech będzie. Nieźle maluję obrazy więc namaluję kilka i sprzedam. Może wystarczy – powiedziała Asia, która już nie mogła znieść błagalnego wzroku brata.
- No dobrze, ale czy myślisz, że to wystarczy?
- Mam nadzieję. – powiedzieli równocześnie Asia, która właściwie się cieszyła, bo po wczorajszej dyskotece jeszcze była trochę zła, a przez malowanie się odprężała i Dawid, bo cieszył się, że jeszcze nie będzie musiał pracować.


W domu Nowaków pojawił się nieco inny problem.
- Głupia dziewczyna! Co ja mówię, nawet nie dziewczyna! To jakaś błyskawica! Nie ważne gdzie walnie, byle narobić jak najwięcej szkód! Mam tego dość! – Igor cały dzień od rana próbował wyprać bluzkę.
- Dzieciaki, pospieszcie się! Zaraz wychodzimy – mówił Krzysztof wyraźnie podniecony.
- Nigdzie nie idę. Nie mam w czym. Patrz! Moja ulubiona bluzka! Z wielką plamą na brzuchu! Zresztą to ty chcesz iść, a ja, Emila i Edmund nie – tu Igor zrobił przerwę i popatrzył wyzywającym wzrokiem na rodzeństwo, bo oni chcieli iść i wcale się z tym nie kryli.
- Och, Igor daj spokój! Może być fajnie! – zaczęła przekonywać Emila.
- Ja mam podobną bluzkę do tej twojej oblanej i mogę ci pożyczyć jak chcesz, ale musisz iść. Na mnie i tak ta bluzka jest mała. Może nawet ci ją dam. Kto wie?
- No, trudno Igor. Zostałeś przegłosowany. Trzy do jednego. Idziemy! – chciał zakończyć temat Krzysztof.
- Mogę zostać. – próbował protestować Igor.
- To ci nie dam bluzki. Trudno. Nie ma co, chodźmy. Może i lepiej, że nie pójdzie, bo zepsuje całą imprezę.
- Dosyć! Jesteście nie do zniesienia! No dobra pójdę. Bluzka! – Igor zakończył temat i zły poszedł za Edmundem do jego pokoju. W pomieszczeniu została tylko Emila i Krzysztof.
- Wiesz, cieszę się, że idziemy po południu do mojej starej, a właściwie bardzo starej koleżanki ze szkoły. Jejku, ile to już lat minęło, odkąd ją ostatni raz widziałem. Ciekawe, czy bardzo się zmieniła? A wiesz, jej dzieci będą mniej więcej w waszym wieku. – Mówił Krzysztof do Emilii, którą bardzo ucieszyła wiadomość, że będzie w gronie nastolatków w jej wieku.
- No, to idziemy! – zawołał Edmund, zbiegając ze schodów. Za nim szedł na przegranej pozycji Igor. Po wejściu do taksówki wszyscy pogrążeni byli w własnych myślach.
„Może nie będzie tak źle” myślał po drodze Igor.